Być w Białogórze i nie wpaść na drożdżówkę z agrestem to tak jak być w Rzymie …. resztę zapewne znacie. Wczoraj niestety jak wracaliśmy ze źródliska Bezimiennej okazało się, że rzeczonych drożdżówek po prostu zabrakło … ot pech. Korzystając z okazji trwającego urlopu - nie uwierzycie - wracam dzisiaj do Białogóry tylko na drożdżówkę i kawę. Żartowałem …. ale tylko trochę. Kawa i drożdżówka była, ale ja łącząc frajdę jazdy na moto, żądzę smaku drożdżówki, przedpołudniową kawę przy okazji podjechałem do nieznanego mi miejsca upamiętniającego amerykańskich lotników, którzy zginęli w tych okolicach podczas II WŚ podczas powrotu z bombardowania niemieckiej fabryki.
Nie ukrywam, że nie miałem pojęcia o takim wydarzeniu w sumie w najbliższej okolicy - cóż luki z historii należy uzupełniać całe życie.
Co tam, dobra drożdżówka i kawa każdą sytuację w pozytywną zamieni 😁